środa, 18 maja 2011

Wielka, mistyczna komercha, czyli wizyta na Machu Picchu

Wybrzeze peruwianskie przypomina wielka pustynie i nie ma tu nic przyciagajacego uwagi. Sprobujemy bardziej na polnoc, ludzie mowia ze widzieli tam palmy:)))
Teraz stanelismy przed wyprawa na najwieksza atrakcje Ameryki Pd. (wedlug niektorych) - przeslynnym, wpisanym ostatnio na liste 7 nowych cudow swiata - Machu Picchu. Byla to dla nas przeprawa trudna ze dwoch wzgledow. Pierwszym bardzo prozaicznym byla odleglosc od wybrzeza do dawnej stolicy Imperium Inkow, Cusco, jedzie sie ok. 40 h autobusem. Jest to doprawdy przeprawa calkowicie rujnujaca morale w odziale. Drogim bardziej psychicznym odczuciem jest ....jak by to nazwac....lek przed zawodem. Tzn spodziewacie sie czegos wielkiego, jedziecie 40 dlugich godzin, placicie duzo pieniedzy (wstep do zaginionego miasta kosztuje ok 120 zl) iiiiii co...???
No i po kolei za raz Wam napiszemy jak to wyglada:)))))
Zaczniemy od Cusco gdyz miasto posiada w sobie bardzo duzo potencjalu i robi przyjemne wrazenie. Jako. ze byla to dawna stolica Imperium Inkow jest calkiem wiekowe. Starowka usiana jest pieknymi kosciolami i budynkami sakralnymi. A tak wlasciwie to nasunelo nam sie pytanie - w jakim celu budowano kiedys kosciol na kosciole????. z dawnym inkaskich swiatyn nie zostalo duzo, gdyz wszystkie zostaly rozebrane przez hiszpanow, a material wturnie uzyty. Przygladajac sie konstrukcja  mozna dopatrzyc sie pierwotnych ornamentow. Ciekawi fakt, iz wszystkie inkaskie budowle byly usiane zlotem i srebrem jednak ze hiszpanie wywiezli z tad wszystko co do grama. Pierwsi konkwistadorzy przybyli tu w 1533 roku, a w rok pozniej nadjechal sam Frncisco Pizzaro. Od tamtej pory Cusco stalo sie centrum hiszpanskiego kolonializmu na rejon andyjski.
Potomkowie Inkow wciaz przechadzaja sie po miescie

Kolejne z serii kolonialne i piekne

Cusco - Plaza de Armas

Z powodu swej wiekowej znakomistosci miasto wpisane zostalo w 1983 roku na liste UNESCO, a rocznie odwiedza je ponad 1,5 mln turystow.
Zwiedzanie miasta jak to zwiedzanie, urozmaicane piwkiem spacery po mistycznych uliczkach. Wszystko fajnie, spokojnie przyjemnie dla oka ...ale... juz chyba nam sie znudzily te poludniowoamerykanskie miasta. wszytskie sa do siebie podobnie ladne.
No i podczas tych spacerow po miescie Bozenka nagle przypomniala sobie interesujaca rzecz, ze tutaj szama sie swinki morskie. No i zaczely sie poszukiwania. w koncu wyladowalismy w wiosce Tipon 20 km od miasta, ktora slynie z przyrzadzania najlepszych swinek w okolicy. Poza tym sa o polowe tansze niz w restauracjach miejskich- jest to towar dosc ekskluzywny. Posilek ten to przezycie dosc drastyczne dla ludzi z miekkim sercem. Swinka, ktora my trzymamy w domu nagle znajduje sie na twoim talerzu, upieczona z beznadziejnie rzeczywistym usmiechem na twarzy. No i co......mowi sie w duszy wszyscy to tu jedza i nie jest to jakis gatunek na wymarciu. Wiec najpierw odrywa sie jedna nozke ..a pozniej juz idzie. Po pol godzinie znika caly szczur z talerza i zostaja tylko male kosteczki na talerzu i lekki wyrzut sumienia na duszy. Jak smakuje, na pewno nie jak kurczak, troche sie ciagnie i jest tlusciutka:))) ale na pewno godna polecenia.
Po kilku dniach w Cusco zdecydowalismy, ze juz czas na najwiekszy show.
Zyczymy smacznego

Swinka morska to mile wlochate stworzonko domwe:)))

Szczur na talerzu

Machu Picchu znajduje sie jakies 100 km od miasta i pomimo ze odwiedza sie je juz od przeszla 100 lat dostanie sie tam wciaz stanowi pewna zaglostke dla turystow z takim budzetem jak nasz. O toz sa tzry mozliwosci dotarcia na miejsce:
1. Trekking - zalezy jaka trasa, mozna isc masowo z rzeka turystow slynna Inka Trail. Jednak trzy dni na zatloczonej sciezce nie robi nas wogole. Ponadto jak sie pozniej okazalo jest tu tyle turystow, ze trza robic rezerwacje na chodzenie ta trasa z trzymiesiecznym wyprzedzeniem i jeszcze placic(CHORE!!!) Sa tez inne malowniecze trasy kilkudniowe, na ktorych jest sie praktycznie samym. Jednak my bylismy juz troche zmeczeni trekingiem.
2. Pociag- opcja najbardziej luks i najdrozsza. Za ciuchcie do Machu Picchu i z powrotem trza zaplacic ok 100 dolarow ale sa tez opcje za 200 dolcow. Tez odpada
3. Samochod - calodniowe przedzieranie sie  pzez gory vanem na kilkanascie osob. Jest to opcja najekonomiczniejsza i w sumie przyjemna.
Tak wiec samochodem dotarlismy do Hydrelktryki i z tamtad trzeba przespacerowac sie jeszcze do Aguas Calientes, wioski u podnuza Machu Picchu. Na wieczor zladowalismy w wiosce, kupilismy bilety i zrobilismy rozpoznanie. Jest tu masa turystow, dziennie miasto odwiedza 2 tys. przyjezdnych.  Jest to maszynka do robienia pieniedzy.
W wejsciu do zaginionego miasta moze towarzyszyc wspiecie na gore Wayna Picchu ( ta, ktora jest widoczna na kazdym zdjeciu z ruinami), jednakze pozwolenie na to dostaje tylko pierwszych 400 osob:)))) Zabawne to szystko:))) tak wiec komercha zaciska petle jeszcze bardziej na twojej szyii. Postanowilismy, ze chcemy wejsc na ta gore i wstaniemy o 4 rano by byc pierwszymi o 6 na otwarcie. Rano , po ciemku zebralismy sie z lozek i ruszylismy zaspanym krokiem w mrok. Jak sie okazalo ludzie tez chcieli byc przebiegli i szlismy wszyscy razem do pierwszego punktu kontrolnego. A tak wogle kontrole na Machu Picchu sa dokladniejsze niz nalotnisku: paszporty, bilety, zakaz jedzenie, bilety, zakaz picia, paszporty, zakaz oddychania, zdejmowania butow, bilety....itp. Tak wiec o godz. 5 rano przy pierwszym szlabanie kontrolnym stoi juz z 200 osob ..tak na oko. Juz myslimy nie jest zle bedziemy w czterysecce:))) Nagle szlaban otwiera sie i tlum rusza w godzinny marsz pod gore. Praktycznie same mlode twarze. Kto nie ma sil moze jechac busem o 6, ale wtedy nie ma pewnosci ze bedzie w pierwszej 400tce. Tak wiec maszyna ruszyla, na poczatku wszyscy ida jednym krokiem. jest cieplo, ludzie zaczynaja sie meczyc ale nikt nie przystanie na nawet na chwiel zeby odsapnac, Nikt nie stanie zeby zawiazac buta bo straci miejsce. Tak wiec 400ta moze wiecej osob sciga sie w morderczej wspinaczce na Machu Picchu:)))) My rowniez mkniemy na gore stopien po stopniu, powoli czujac jak nogi odmawiaja posluszenstwa. Ludzie siadaj, zalamani lapia lapczywie powietrze. My sie cieszymy - wyprzedzamy, ale po chwili tez juz musimy przystanac. Smiejemy sie i wkurzamy jednoczesnie z tej wielkiej parodii w ktorej bierzemy udzial. W koncu po godzinie dobiegamy na gore i stajemy przed brama do Machu Picchu razem z setkami innych spoconych i umeczanych ludzi.
trzeba przyznac ze jeszcze nigdy nie placilismy tak duzo zeby sie tak umeczyc:))) No ale jestesmy Tu w tym slynnym miejscu:)))
Machu Picchu widok z Wayna Picchu

Zakochani na Machu Picchu
Precyzja inkaskich inzynierow

I tak jak balismy sie rozczarowania gdy zmiezalismy w te strony tak lek ten znikl od razu, poniewaz Machu Picchu jest po prostu niesamowite. Zobaczyc to na wlasne oczy jest doprawdy zaszczytem. Miasto na szczycie gory otoczone magicznym krajobrazem. Spedzilismy tu praktycznie caly dzien, podlaczylismy sie do grupy i sluchalismy opowiesci o najslynniejszym zaginionym miescie na swiecie. Ruiny sa bardzo dobrze zachowane a duza czesc z nich starannie odrestarowana. Pomimo tlumow nie odczuwa sie dyskomfortu. Takze wspiecie na Wayna Picchu bylo warte tej calej farsy z wyscigiem. Widok z lotu ptaka na ruiny po prostu miodzio. Trudno to opisac w sumie widac wszystko na zdjeciach:)))
W Machu Picchu spotkalismy rowniez znanych podroznikow z Gdanska - Celinke Mroz i Jarka Frackowiaka, ktorzy wlasnie szykuja sie do splywu rzeka Urubamba. Po kilku piwkach w parku roztalismy sie i tak jak dla nich dla nas tez zakonczyla sie przygoda na Machu Picchu:)))) 
Ujecie National Geographic :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz