wtorek, 30 sierpnia 2011

Panama - Costa Rica - Nicaragua, czyli express przez Ameryke Srodkowa

To ja Tukan

Hola, nasi drodzy Wyznawcy,
w zasadzie nie  mielismy jeszcze opisywac naszych nowych wielkich przygod, bo wiele przez ostatnie dni nie zrobilismy. Jednak, ze napisal do nas jeden z naszych wiernych czytelnikow (ksywa brat Hubert) z donosem, ze za malo dostarczamy mu rozrywki w pracy;) Tak wiec najnowsze wiesci z ostatnich tygodni......
Jako. ze Paname poznalismy juz od dwoch stron zarowno wyspiarskiej jak i wielkomiejskiej, postanowilismy udac sie na polnoc by zobaczyc to z czego to malenkie panstewko rowniez slynie - w miare dziewicze lasy deszczowe. Calkiem przypadkowo trafilismy do miasteczka o zacnej nazwie Boquete. Jak sie okazalo miejscowka ta jest amerykanska kolonia emerytow. Niby wszystko jak w panamie, ale zolte szkolne autobusy, rowne drogi i jezyk uliczny bardziej jakis taki amerykanski niz hiszpanski. Boquete kilka lat temu zostalo opisane w jednym z amerykanskich magazynow dla emerytow jako jedna z najlepszych destynacji do spedzenia spokojnej i szczesliwej starosci. Ale chyba przede wszystkim taniej;) Jak na razie spostrzeglismy, ze cala Ameryka Centralna to bedzie jeden wieli nowy stan USA. Wszystko jest wykupywane przez gringo ale takze z Europy. Nie wiemy jakie sa statystyki co do wlasnosci prywatnej ale na pewno spory procent ziem nalezy juz do obcokrajowcow. W Panamie, Costa Rice i Nicaragui sa akceptowane dolary a ludzie ucza sie angielskiego na potege. Czego wiecej potrzeba, no przeciez bysmy zapomnieli - ziemia jest wystarczajaco tania, a krajobrazy przecudowne.
W Panamie mozna tez spotkac tutejszych staruszkow, ktorzy ni z owego zagaduja perfekcyjnym amerykanskim. Tak np. szefc w jednym z najstarszych zakladow szefckich w Ciudad de Panama, ktory pamieta jeszcze czasy kolonializmu francuskiego, dysputuje z nami o starych czasach w perfekcyjnem angielskim stylu. tak perfekcyjnym, ze ledwo za nim nadazalismy. Sa to pozostalosci z czasow budowy Kanalu Panamskiego kiedy amerykanie rzadzili oficjalnie tymi ziemiami, bo dzis rzadza nieoficjalnie, a jezyk amerykanski byl tu bardziej rozpowszechniony. Inna pozostaloscia po Kanale Panamskim, sa Chinczycy, ktorych potokowie opanowali caly drobny handel i uslugi. tak wiec praktycznie wszystkie male sklepy, restauracje, pralnie itp. sa wlasnoscia skosnookich obywaleli Panamy.
Wracajac do Boquete, niezbyt nam przeszkadzal sielankowy klimat tego miejsca, wrecz przeciwnie troche amerykanskiego ladu nam sie bardzo przydalo dla przypomnienia tego co sie nazywa - ladem przestrzenno ogolnozyciowym. Ponad to Boquete jest idealna bazowa wypadowa na pobliski wulkan i lasy deszczowe. Jako, ze piechorzy z nas juz doswiadczeni, bez obaw zaplanowalismy wspinaczke na nieczynny ale jeszcze goracy wulkan Baru. Wszystko zaplanowalismy, jedzenie kupione na dwa dni wspinaczki i co... i d..a bo nasz kierowca zawiozl nas w inne miejsce niz chcielismy jakies 12 km od wejscia na wulkan . Tak wiec  plany zmienilismy i poszlismy w las ....deszczowy;) W sumie dzieki temu dwudniowemu spacerowi dowiedzielismy sie o genezie nazewnictwa las deszczowy. Lalo w tym lesie tak mocno, intesywnie i dlugo, ze wszelkie i tak slabo widoczne sciezki zamienily sie w calkiem spore potoki. Nasze buty smierdza do dzisiaj dzunglowym bagnem, lecz przyznac trzeba, ze i tak bylo super. Drugiego dnia wyszlo slonce i las deszczowy ukazal nam sie w pelnej klasie dzwiekow i kolorow.
mglisty las deszczowy

no i jak tu zwiedzac jak na zewnatrz prysznic - las deszczowy jest bardziej deszczowy niz ucza na geografii

a po deszczu jest gesty :)


pelen survival :p


No to na wulkan juz nam sie nie chcialo wchodzic, ale w Boquete znalesc mozna jeszcze jedna atrakcje - doprawdy naturalne i wrzace gorace zrodla. Dojechawszy na stopa dwoma pickupami trafilismy w miejsce doprawdy troche jak z innego swiata. Cieple sadzwki polozone gdzies w lesie,  z woda tak goraca, ze nawet przywiezione z nami zimne piwko nie studzilo atmosfery. Ponad to byla malpa Chita loca, ktora co chwila chciala sie bawic i zlazila z drzew prosto na glowy, i pawie ktore jadly z rak i bawol jakis taki duzy i spokojny jakby nie pasowal do tego klimatu. No i mlody amerykanin zarosniety i dziwny ale przyjemnie sie konwersowalo, tak przyjemnie, ze zostalismy na noc. Z rana ostatnia goraca kapiel a potem chlup do rwacej gorskiej rzeki - Tak z pewnoscia to malo popularne miejsce ma klimat;) I zaspana malpa, ktora przysla sie poprzytulac - dziwne troche ale bekowe;)
Foka rzeczna - gatunek zagrozony pod scisla ochrona:)

No i jedziemy dalej, wymoczeni i wypoczeci ruszamy ku Costa Ryce. Kraj, o ktorym nasluchalismy sie troche od innych podroznikow, glownym przymiotnkiem uzywanym przez nich bylo - drogo. Podobno panstwo to jest najdrozszym ze wszystkich panstewek srodkowoamerykanskich.
To co nam sie bardzo podaba w ameryce srodkowej to odleglosci pomiedzy roznymi destynacjami. Po Ameryce Poludniowej, gdzie dwadziescia pare godzin w autobusie to chleb powszedni ( dobry polski chlebek z maslem przyp. autor) tutejsze pare godzin w przyjemnym autobusie z WiFi i telewizorem nie stanowi zadnego problemu, a w recz przeciwnie. Tak wiec z Boquete smigamy w jeden dzien na polnoc Costa Ryci, z kilkoma przesiadkami i noca na granicy ale i tak szybko. Noc na granicy byla spowodowana kwestiami bezpieczenstwa. Teraz juz sie troche wycwaniismy i probujemy za wszelka cena omijac wielkie miasta noca. A tak by to wygladalo, ze jedna przesiadka w stolicy San Jose byla by w nocy. Ogolnie caly czas toczy sie tu wojna pomiedzy bandziorami a turystami i trzeba sie nauczyc jak bandziorow unikac -  i w tym jestesmy juz prawie na poziomie mistrza Yogi.
Tak wiec dotarlismy do La Fortuna naszego jedynego przystanaku w tym kraju. Jak sie pozniej okazalo Costa Rica nie jest taka droga jak sie umie omijac sytem - a w tym takze jestesmy dobzi - poziom Jedi. W La Fotunie znajduje sie rowniez wulkan, ale znacznie wyzszy i wciaz aktywny - wulakan Arenal sie zwie. Teraz troche przycichl i juz nie bucha goraca czerwona mazia- lawa - jednak wciaz wypuszcza gazy i grozi erupcja i ogolny zakaz wspinania znow pokrzyzowal nam plany zdobycia goracego szczytu. Nie mniej jednak jest opcja alternatywna dla aktywnych poszukiwaczy przygod, mozna sie wspiac na pobliski i nieaktywny krater Cerro Chato i poplywac tam w orzezwiajacej lagunie. Omijajac wszelkie bramki pobierajace dosc znaczne oplaty za wejscie, zmeczeni zdobylismy ten szczyt i dodatkowo obeszlismy wulkan z drogiej strony i wyladowalismy gdzie.... na goracych zrodlach;)))) YUpi. Jest podwojna radocha bo zrodla to nie byle jakie tylko goraca wielka rzeka. Temperatura wody w rzece diobija do 40 stopni, ale to nie problem gdy tuz obok jest droga zimna reczka, ktora mile ostudza zgrzane turystyczne ciala. Tereny te slyna z goracych zrodel i jest ich tu napackanych jak muchomorow na polance. Ceny sa astronomiczne jakies 60 -80 dolcow by pokapac sie w tej samej rzece ale podobno wliczony jest obiad. Miejsce, ktore my znalezlismy jest darmowe i dostepne dla wszelkiego ludu miejscowego i turystycznego, nie mniej jednak nie jest nazbyt populane.
La Fortuna - w cieniu dymiacego potwora

Rwaca goraca rzeka wyplywa prosto z wulkanu - i dobrze nam tu:)

Wulkan Arenal - czeka zeby wybuchnac

Laguna w kraterze Cerro Chato

Ta zaba jest fajna - bo jest z dzungli.

Szczyt zdobyty, a i tak nic nie widac - uroki dzungli.

W La Fortunie pobyczylismy sie jeszcze bardziej niz w Boquete, i gdyby nie trekkingi po okalajacych gorkach nasza skora rozmieklaby sie na 100 % w tej goracej rzece;) czasu nam sie w sumie zeszlo i tak wiecej gdyz milo nam sie pilo z naszym nowym holenderskim kumplem i nie moglismy sie jakos rozstac - szkoda ze jechal na poludnie a my na polnoc, bo swojski z niego chlop:)
I to tyle z Costa Ryki, kora poznalismy glownie z okien autobusu. Piekny to kraj, gdzie park narodowy pogania rezerwat, a kazdy kto ma troche ziemi otwiera obszar chroniony, a to wszystko mozna zobaczyc za calkiem spore pieniazki. Dlatego jedziemy do Nicaragui, kraju o wiele tanszego i przyjaznego naszym kieszeniom, a z tego co slyszelismy rownie pieknego i dzikiego.
Obecnie jestesmy juz po stronie Nicaraguanskiej i siedzimy nad jeziorem Nicaragua w oczekiwaniu na lodz, ktora zabierze nas jutro na wyspe Omettepe. Gdzie znow sprobujemy ocalic swiat!!!! w zasadzie zdobyc nasz upragniony czynny wulkan, ale swiat tez uratujemy przy okazji :) 
Chociaz to dopiero nasz drogi dzien w Nicaragui juz ja polubilismy jak swoja. Ludzie przyjazni i bardziej ogarnieci ( potrafia jasno wskazac kierunek do okreslonego miejsca z czym przewaznie mamy klopoty od 8 miesiecy) i piwo jest dobre. Ponad wszystko cenimy w Nicaragui co ..... Kwaszona Kapuste.  No poprostu niezle zdziwko jak wczoraj podano nam kurczaka z grilla, smazone banany i przepyszna kapuche. Nicaragua tak jak wszystkie odwiedzane przez nas panstwa serwuje niesamowite smakowite owoce - tak wiec zajadamy sie do upadlego swiezutkimi melonami, arbuzami, ananasami, pomaranczami, guajabami, liczi, mango, bananami i wieloma innymi dziwnymi pysznosciami, ktorych nazw nie dokonca sie domyslamy. Dzisiaj jeszcze troche poplywalismy po jeziorze, tylko lodka, ktora wypozyczylismy od miejscowego rybaka byla raczej ladzia transportowa trudna do sterowania. Skonczylo sie na odciskach i zadowoleniu, ze wogole wrocilismy do miasteczka:) ale praktyka czyni mistrow - krew i pot.
Pozdrawiamy i sciskamy. O koncu swiata i naszych probach jego ratowania w natsepnych goracych wiesciach.
Hey!!!!
Damy rade ale.........kurna wiosluj bo nas znosi:)

Jezioro Nicaragua - w tle wulkan Concepcion, na ktorego podbuj jedziemy:)

1 komentarz:

  1. Ja tak ni z gruszki, ni z pietruszki jak to mówią. Śniliście mi się dziś, a że mam sny prorocze, nie żartuje, proszę ładnie na siebie uważać. A co do snu: to pilnowałam dziecka, które miał pilnować Seba, a że mu się nie chciało, a wiedział, że dostanie za to od Bożenki, to rolę tę przejęłam ja. Ale jak to interpretować to już każdy może sam spróbuje. W każdym razie jak mi się ktoś śni ni z tego ni z owego (bo przecież już się trochę nie widzieliśmy)to na pewno nie bez powodu. Pozdrawiam Kryśka (Asia Krysiak jeśli nie pamiętacie)

    OdpowiedzUsuń