piątek, 19 sierpnia 2011

Darrien Gap – Przepraszam, czy to juz Panama???


Drogi Pamietniku,
No to jestesmy. Udalo nam sie dostac do Panama City i to w miare po kosztach. Dwa tygodnie w rajskich, niedostepnych krajobrazach, na ladzie I na morzu. Wszystko to w jednym z najbardziej dziewiczych  i dzikich obszarow Ameryki Srodkowej – Darrien Gap.
Ostatnio pisalismy, ze z Cartageny wyruszamy w nieznane, tam gdzie grasuje partyzantka I wiekszosc turystow boi sie eksplorowac te malo komercyjne zakatki. No jak sie okazalo jest w tym ziarnko prawdy ale tez wiele opowiesci o Darrien Gap jest wyolbrzymiona I byc moze nieaktualna.Od kad rzad Kolumbijski podjal walke z kartelami narkotykowymi i plantacjami koki sytuacja w Darrien ustabilizowala sie nieco i pozwala na bezpieczne przekraczanie tego waskiego skrawka ladu. W kazdej wiosce stacjonuje wojsko kolumbijskie dajac pewna gwarancje bezpieczenstwa, lecz nienalezy sie zapominac gsyz guerilla wciaz choduje tu koke i strzeze swojej prywatnosci. Przypominaja o tym plakaty porozwieszane po okolicy, przedstawiajace najbardziej poszukiwanych bandziorow.
najbardziej poszukiwane typy w regionie Darrien Gap
Zasiegnawszy jezyka co i jak ruszylismy w droge do jak mowia mega haotycznego I niebezpiecznego miasta Turbo. Droga niczym nie zaskoczyla do poki nie musielismy zmienic naszego w miare duzego busia na minibusio. Jak sie okazalo urwalo jedyny most w okolicy I trzeba sie przeprawiac bocznymi drogami prowadzacymi przez prywatne farmy lokalnych kowboi (zwane tu finkami) I rzeki niezbyt rwace ale calkiem spore. Zabawne jest, ze most jest juz zerwany od ponad roku a kazdy kto przejezdza przez prywatna ziemie musi placic haracz, ktory jak na kolumbijskie warunki jest dosc spory. Wytelepalo nas porzadnie po tych polnych drogach, ale na wieczor udalo nam sie zladowac w Turbo. Nic by nas nie zaskoczylo w tej przeprawie gdyby nie ceny. Jest taka zabawna zasada, ze gdy nie ma innej opcji na dostanie sie z punktu A do punktu wyjsciowego B, Pan klient placi podwojnie albo I potrojnie, bo pojechac I tak musi. Ceny biletow zmieniaja sie takze od pory roku I widzimisie kierowcy. Dla nas to byl jednorazowy szok cenowy ale dla lokalnych to codzienny horror, bo nikt tu nie wprowdza miesiecznych tanich biletow. Plac I placz!
W Turbo jedna noc I z samego rana bierzemy jedyna tego dnia motorowke do miejscowosci Capurgana, jeszcze po stronie Kolumbijskiej. Lodki  maja tu szybkie trza im to przyznac. Dwa silniki o dosc sporej mocy i w dwie godziny przeplywamy Zatoke Uruba.
Taksowka konna

Capurgana - czyli nic sie nie dzieje a i tak jest fajnie

No I tu sie zaczal raj. Sielanka niesamowita nikomu sie nie spieszy, wszedzie chlodne piwko, turkusowa woda I piekne biale plaze usiane palmami I odrobina smieci:)
Capurgana to dobre miejsce by zniknac ze swiata I zadekowac tak by raczej nikt Cie nie odnalazl. I znow z naszego planu - dwa dni tu I jedziemy wyszly nici, bo miasteczko to w polaczeniu z pobliskimi terenami zatrzymalo nas na dluzej. Jest tu wiele do zrobienia I do zobaczenia a wszedzi mozna sobie dojsc z buta. Tak wiec miesza sie tu trekking po dzungli  z plazowaniem I spacerowaniem po ukrytych rajskich plazach. Nurkowanie w krystalicznych turkusowych wodach z rybkami jak z akwarium (Natala I Piotr prawie jak u was:) badz w chlodnie relaksujacych gorskich rzekach. Przez to, ze obszary te sa dziewicze I w miare nieskazone turystyczna lapa mozna poczuc sie jak w raju, a na swoich rajskich spacerach nie spotkac nikogo. Nawet dzungla jest tu bardziej dzunglowa niz by sie mozna spodziewac , ostatniej nocy na zaproszenie samotnika z gorskiej chatki poszlismy na nocne poszukiwania zwierzat. Tylko, ze tak sie zagadalismy z tym milym czlowiekiem ( tak calkiem niezle juz mowimy po hiszpansku:), ze zamiast podgladac zwierzata skonczylismy na nocnym maczetowaniu krewetek w krystalicznie czystych gorskich strumieniach. Krewetki to nie byle jakie bo ich rozmiary dochodza do 40 cm. Lowi sie je maczeta bo tak jest latwiej I szybciej. To co zlowilismy skonsumowalismy na sniadanie omawaiajac przy tym rozne tematy z gorskiej chaty. Jak sie dowiedzielismy z wywiadow z ludzmi partyzanci sa. Wszyscy o tym wiedza, nawet rzad. Jednak zajmuja sie swoimi narkotykami I nie drecza juz miejscowej spolecznosci ani turystow (juz nie). Najblizszy oddzial partyzanki, czyli guerrili znajduje sie 5 dni drogi od Capurgany I stacjonuje tam ok. 90 osob.
W trakcie naszych spacerow po okolicznych wioskach i bezdrozach natknelismy sie na rajskie miejsce zwane Aguacates. Mozna tu kupic przebajczna ziemie nad wybrzezem Morza Karaibskiego. Ceny sa takze zachecajace wiec dlugo glowkowalismy skad wytrzasnac pare zlotych bo inwestycja w te obszary to czysty zyskJ Takze jak ktores z Was chce nam pozyczyc grosza kontakt natychmiastowy porzadany.

pirackie wybrzeze

co mlode to ladne

Aguacates - jacys chetni na dzialke :)

Bozenka maczetowala krewetki :)

Innego dnia ruszylismy na plaze La Miel, ktora znajduje sie pare godzin pieszo na polnoc od Capurgany. Zakatek rownie bajeczny a do tego trzeba przejsc przez punkt graniczny z Panama. Cale wybrzeze jest tutaj jak z filmu o piratach. Niedostepne skaliste brzegi usiane palmami I piaszczystymi plazami. Do tego slonce I przyjemna orzezwiajaca bryza. Wow chyba sie troche zafascynowalismy tym miejscem ale doprawdy zrobilo na nas ogromne wrazenie. Szkoda, ze jest tak przerazliwie daleko :)
pelen survival - kokos prosto z drzewa

fajnie co:)

Po mile spedzonym czasie trzeba sie bylo ruszyc dalej gdyz Kolumbijski pieniadz sie konczyl a przed nami dalsze rajskie plaze I wybrzaza karaibskie.    
Zalapalismy sie na turystyczna lodke, ktora zabierala gringo na dwudniowa wycieczke na Archipelag San Blas - juz po stronie Panamskiej. Po wynegocjowaniu slusznej ceny za transport zapakowalismy tobolki I ruszylismy jak sie pozniej okazalo w jeszcze piekniejsze krajobrazy.
Archipelag San Blas, zwany przez miejscowych Kuna Yala jest miejscem szczegolnym. Zamieszkany przez jedyna autonomiczna grupe indian w obu amerykach. Pomimo, iz jest to terytorium Panamy Kuna rzadza sie swoimi prawami. Nieobowiazuja ich wybory powszechne, nie ma tu policji a najgorsze przestepstawa I powazne sprawy omawiane sa na zebranaich walnych. Kazda wyspa to inna wioska, inna starszyzna I inne zasady. Jedne wioski sa bardziej konserwatywne a inne bardziej liberalne. Kuna posiadaja bardzo dziwne reguly, do ktorych musi sie podpozadkowac kazdy przybyly na ich ziemie. Tak np. Na niektore wyspy trza placic za wstep, za zrobienie zdjecia trza placic badz wogole nie mozna ich robic, gdy zostanie sie przylapanym na seksie z kobieta Kuna trzeba sie z nia orzenic badz placic ok. 500 dolcow kary inaczej nie wyjedzie sie z wyspy. Na szczescie Kuna nie sa zbyt urodziwi, pomimo swoich kolorowych tradycyjnych strojow. Tak wiec nie wielu mezczyzn jest tak szalonych by uwiesc jedna z tutejszych niewiast. Po za tym Archipelag San Blas jest jak z bajki, pelno wysp I wysepek, czaderskie plaze, rafy kolarowe i wszeobecne ....kokosowe palmy:). 
transport nr 1

to sie rozumie - tzw. wakacje:)

Rasowa Kuna - podziwiajcie ale nie dotykajcie

A tak mieszkaja Kuna - na wyspach

Po tym jak dotarlismy na pierwsza wyspe Caledonie, odlaczylismy sie od naszej turystycznej grupy I postanowilismy poczekac na jakis transport dalej na polnoc w kierunku stalego ladu gdzie zaczyna sie jakakolwiek droga. Nastepnego dnia  przyplynal maly statek zaopatrzniowy, ktory dowozi zapasy I rozne inne rzeczy na kazda zamieszkala wyspe na archipelagu. Tak wiec zaokretowalismy sie I przemierzalismy w powolym tempie cale San Blas. Czterodniowy rejs uplywal zaiscie sielankowo, w tempie zycia tutejszych ludzi. Przydaly nam sie znowu nasze peruwianskie hamaki I wyuczona cierpliwosc. 
transport nr 2

Po cztrech dniach spedzonych na lajbie dowiedzielismy sie nieco o spolecznosci Kuna. Dzieki swoim dziwnym zasadom utrzymuja do dzis swoja tradycje I kulture w prawie nie naruszonym ksztalcie od wielu wiekow. Tutaj najstarszy czlowiek rowna sie najmadzrezjszy . Starszyzna decyduje o calym zyciu spolecznosci. O tym czy wprowadzic telefon na wyspe, albo o tym kto mial racje w sporze malzenskim. Kobiety nosza kolorowe stroje, kore same dziergaja I plota. Gdy przechdzalismy sie po niektorych wyspach, wszystko bylo ok. Ale na innych bardziej konserwatywnych potrafili na nas syczec I szczuc jak bysmy byli jakimis chodzacym zlem. Po za tym Kuna maja chyba problemy z genami. Przez to, ze zyja w malych zamknietych spolecznosciach nie mieszaj krwi i na wyspach widac pelno albinosow. W sumie nie wiemy czy na pewno przez to ale na prosty rozom to tak nam sie wydaje. Kazda nawet najmniejsza wysepka posiada wlascicela i zeby pojechac na bezludna wyspe trzeba dostac pozwolenie od rady starszych.  Kuna zyja w glownej mierze ze sprzedazy kokosow i polowow owocow morza. Ponadto turystyka co raz bardziej wdziera sie w te regiony. Na poszczegolnych wysepkach dostrzec mozna luksowe domki dla turystow, ale tez wszystko to jest wlasnoscie Kuna, gdyz zaden obcy nie moze zalozyc biznesu na ich ziemi, nawet Panamczyk. Co wiecej w sezonie turystycznym przyplywaja tutaj wielkie statki wycieczkowe - cruisery- pasazerowie ktorych wychadza setkami do tych malenkich spolecznosci. Zwiekszjac w ten sposob liczbe mieszkancow dwu albo i trzy krotnie.
Rejs miedzy wysepkami umilaly nam biegajace po wodzie dziwne ryby i delfiny scigajace sie z naszym statkiem.  Gdy doplynelismy do ladu gdzie zaczynala sie pierwsza droga w Panamie od strony wybrzeza,  postanowilismy kontynuwac nasza morska przygode i zlapac inna lodke do Colon – jak mowia najniebezpieczniejszego miasta Panamy. Lodke zlapalismy na szczescie nie do Colon, tylko troche wczesniej. Tak tez poznalismy Portobello, jeden z najwazniejszych portow hiszpanskich z dawnych czasow, gdzie przechowywano jedna trzecia owczesnych swiatowych zapasow zlota. Obecnie miasteczko to w zasadzie nie przypomina portu z lat swojej switlnosci. Po tym jak w XVII w zniszczyl je doszczetnie walijski pirat Morgan nigdy nie powrocilo do swej swietlnosci.


transport nr 3

Do Colon i tak dotarlismy tylko, ze droga ladowa i na szczescie za dnia. Portowe miasto i drogi po Honkkongu najwiekszy port wolnoclowy do zaoferowania ma nie wiele. Tutaj zaczyna sie Kanal Panamski i 10 km od miasta ulokowane sa najwieksze sluzy, Gotan Locks. Popodziwialsmy troche wielkie statki przeplwyjace w strone Pacyfiku i doprawdy mozna byc pod wrazeniem, ze prawie stuletnia konstrukcja wciaz spelnia wysmienicie swoja role. Obecnie Kanal Panamski jest w przebudowie by umozliwic przeprawinie sie nim najwiekszym kontenerowcom swiata. Projekt wart jest ponad 5 bilionow dollarow!!!! W sumie im sie szybko zwroci bo kazdy statek placi kolosalne pieniadze za mozliwosc skrucenia sobie drogi pomiedzy dwoma oceanami.  Rekordowe sumy to okolo 300 tys. Dolarow za przeplyniecie, a najnizsza kwote zaplacil Richard Halliburton, ktory w 1928 roku przeplynal kanal w plaw – zaplacil za to 36 centowJ   
Z Colon tego samego dnia udezylismy do Panama City by tu uroczystym piwkiem zakonczyc nasza przeprawe przez Darrien Gap. 
amerykanskie autobusy szkolne po tuningu

Kanal Panamski - Sluza Gatun


Rzuk oka na caly kanal - zdjecie zdobyte nielegalnie po wtargnieciu na konstruowany most - bez konsekwencji:)

Wow o Panama City mozna by sie rozpisac na dlugie wypracowanie, jednak nie uzyto by w tym wypracowaniu za duzo pochlebnych slow. Chaos architektoniczny i wyrazny kontrast pomiedzy bieda i superbogactem jest zauwazlny w kazdej dzielnicy, ba na kazdej ulicy. Sasiaduja tu zesoba luksuwoe restaracje z biednymi slumsami.
My przybylismy na stare miasto i po prostu szczeki nam opadly jak je zobaczylismy. Do tej pory kazda ze starowek w Ameryce Lacinskiej byla centrum kulturalno rozrywkowym , badz prznajmniej wysmienicie odrestarownym pomnikiem historii. Tutaj zastalismy starowke w ruinie. Niktore z rozpadajacych domow sa juz wyremontowane inne w trakcie remontu inne czekaja az ktos je uratuje. Do niedawna jeszcze tak z piec lat temu byla to jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic miasta. Gdy zostala ona w wpisana na liste UNESCO sprawy nabraly innego obrotu. Nagle Casco Viejo  (Starowka) zaczela wracac do zycia. Prezydent wprowadzil sie do swojego palacu a cala starowka zostala obstawiona straza prezydencka, dzieki ktorej chodzenie po zabytkowych ciemnych uliczkach jest teraz realne. Wiekszosc domow jest na sprzedaz i pewnie jak bysmy tu wrocili z kilka lat zastalibysmy calkiem inne miasto - odremontowane i tetniace zyciem. Teraz luksusowe samochody mijaja sie z zulikami krazacymi od jednego pustostanu do drogiego. Generalnie razace kontrasty. W oddali nad wszystkim goruja co raz to nowe drapacze chmur, ktore powstaja jak grzyby po deszczu. Zabawne jest, ze patrzac na te dzielnice drapaczy chmur mozna pomyslec o wszystkich superlatywach jakie sie z tym wiaza. Jednak gdy tam pojechalismy – kurka – no zal sciska. Drapacze buduja ale pod nimi syf i nedza i jeszcze troche chaosu. Ni tu chodnika ni jakiejs knajpki. Wszyscy poruszaja sie autami, byc pieszym nie mozliwe, przejsc przez ulice – niemozliwe. Nawet centra handlowe jakies obskurne.
Nowa Panama - wciaz sie buduje

Stara Panam - zapomniana, wciaz sie odbudowuje

Tak wiec opuszczamy Panama City w mieszanych odczuciach. Dla nas nie jest to Nowy York Ameryki Centarlnej jak osobie mowia ludzie z Panam City.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz