piątek, 15 lipca 2011

Kolumbia - nie taki wilk straszny jak babcia opowiadala

I co nas czeka???
No i oto stanelismy z naszymi dwukolkowymi ruskimi wozkami przed granica Kolumbijska. Wszystko nie tak jak mialo byc. Zadnych zbirow, zakapiorow, narkotykow, broni, tanich kobiet czy nawet kontroli policyjnej. Kurka NIC. Pozadna granica z milymi oficerami i usmiechnietymi ludzmi sprzedajacymi owoce. Cos takiego Kolumbia wydaje sie byc normalnym krajem:))
Z granicy bierzemy busika do najblizszej wiekszej miejscowosci Ipiales, tam zzucamy nasze tobolki i jedziemy na pobliskie sanktuarium Las Lahas. W zasadzie jedna z niwielu atrakcji poludniowej Kolumbii. Sanktuarium samo w sobie szalu nie robi ale ...ale jego polozenie tu juz najwyzasza polka architektoniczna. Po krotkiej konteplacji i modlach o to zeby nikt nas nie porwal, obrabowal i wogole, wrocilismy do Ipiales z idea jechania dalej nocnym autobusem.

Sanktuarium Las Lajas
No i tutaj zonk, autobusy sa. Nawet pod eskorta policji, jada w konwojach, drogi sa obstawione przez wojsko jednak mimo tego wszystkiego pan policjant odradza jazde noca:)) I tutaj pytanie dlaczego????
Otoz odpowiedz jest banalnie prosta w Kolumbi wciaz panuje wojna domowa, ktorej daty rozpoczecia juz nikt nie pamieta a daty zakonczenia nie wywroza nawet najstarsze cyganskie wrozki. W Kolumbi sa trzy zbrojne strony: Guerilla - komunistyczna bojowka, ktora powstala jako pierwsza w latach 50 XX wieku. Jej celem bylo wyparcie amerykanskich wplywow z ziem kolumbijskich. Nastepna grupa to paramiltarne bojowki prawicowe. te z kolei zostaly utworzone by zniszczyc guerille, ale rozrosly sie i przeksztalcily w niekontrolowane bandy bezmozgich i okrutnych bandziorow. Sa oni odpowiedzialni za 80% wszystkich zbrodni i zamachow popelnianych w kraju. Trzecia grupa sa sily rzadowe czyli wojsko i policja, skorupowane do cna i wspolpracujace z grupami paramilitarnymi. Wszystko finansowane jest z handlu narkotykami i kordynowane przez USA. W sumie wielki jeden bajzel ale.... bo zawsze jest ale, trudno tego wszytskiego doswiadczyc podrozujac po Kolumbii, gdyz jest ona doprawdy bezpieczna.
W ostatnich latach nowy prezydent stara sie wprowadzic lad w swoim kraju i dla turystow jest on raczej bezpieczny. Nie nalezy ukrywac ze partyzantki wciaz dokonuja zamachow bombowych i masakr na ludnosci cywilnej. Ale sami mieszkancy, z ktorymi rozmawiamy na codzien stweirdzaja, ze sytuacja w kraju idzie ku dobremu.
Wracajac do naszych vojagy. W Ipiales za rada policji spedzilismy noc i z samego rana ruszylismy do kolonialnego miasta Popayan. Po drodze widac wiele policji i wojska, kontrolowane sa auta i autobusy, a wszytsko z najwyzsza kultura.
Miasto Popayan, jak to zwykle jest z miastami kolonialnymi, jest piekne i zadbane - wrecz uroczo nudne. Hotele dosyc drogie, w zasadzie trza wspomniec, ze w Kolumbii ceny sa dosc wysokie i trzeba sie niezle nagimnastykowac zeby sie zmiescic w rozsadnym dziennym budzecie. Pozwiedzalismy troche i nastepnego dnia postanowilismy uciec na prowincje do tajemniczych wzgorz San Augustin. Pomimo, iz Popayan jest wazna atrakcja turystyczna turystow jest tu znacznie mniej niz w innych krajach Ameryki Pd, wogole jest mniej turystow, co z jednej strony cieszy, z drogiej moze troche martwic.

Kolejne sliczne kolonialne - Popayan

No nie wiem - ale ladne

studebaker 1950
Pomimo, iz odleglosc z Popayan do san Augustin nie jest duza podroz zajela nam ok 8 h. Droga przez gory przypominala te z najstraszniejszego boliwijskiego snu. W San Augustin ulokowalismy sie w milym hoteliku i zdecydowalismy, ze zostaniemy to trache dluzej. W sumie wyszly nam ze trzy zapelnione atrakcjami dni. Miasteczko w samo sobie jest urocza, przytulna miescina, gdzie kolonialna architektura miesza sie z niesamowicie uprzejmymi lokalsami. Wszyscy tu jezdza konno lub na skuterze. Jedzac obiad w miejscowej taniej knajpie mozna sie poczuc jak na dzikim zachodzie gdy dokola ciebie stukaja kopyta a ludzie chodza w tradycyjnych ponczach i kapeluszach. Ale nie to jest glowna atrakcja regionu. San Augustin to jedna z pierwszych przedhiszpanskich kultur Ameryki Pd. Znalesc tu mozna liczne miejsca archeologiczne wraz z wpisanym na liste UNESCO Parkiem Archeologicznym San Augustin. A tam same dziwy, figurki wyrzezbione z kamienia chroniace starozytnych grobowcow, a wszystko datowane na dlugo przed Chrystusem. Co ciekawe to to, ze duzo starozytnych grobowcow rozsianych jest w gorach wsrod plantacji kawy. tak wiec dnia nastepnego wypozyczylismy dwa rumaki i ruszylismy konno na poszukiwanie owych miejsc starozytnych. Przygoda niesamowita, mapa licha nasze umiejetnosci konne tez nie zachwycaja, a do tego deszcz. wszystko w przepieknej gorskiej sceneri a my sami wsrod kawy i paru miejscowych farmerow. Pogubilismy sie kilka razy ale ostatecznie zlaezlismy trzy z czterech glownych pomnikow. Po drodze ucinalismy sobie pogawetki z przyjaznymi farmerami i pilismy przepyszna kawe. Wszystko jak z bajki tylko ten cholerny deszcz:))

Park Archeologiczny San Augustin

Wow

Bozenka ujazmia rumaki

Slodkosci z trzciny cukrowej na kg
San Augustin miejsce magiczne, az trudno uwierzyc, ze dopiero od kilku lat mozna je odwiedzac bezpiecznie. Jeszcze kilka lat temu grasowaly tu grupy paramilatarne a biedni wiesniacy zyli w trwodze i musieli placic characze. Dlatego tez ludzie ciesza sie widzac kazdego turyste ktory przyjezda by odwiedzic ich juz bezpeiczna kraine.
Za kolejna destynacje kolumbijska obralismy sobie Pustynie Tatacoa. Jako, ze zmoklismy w gorach teraz bylo to swietne miejsce zeby troche przeschnac. Po przyjezdzie do Villa Vieja, ktora to znajduje sie ok 7 km od centrum pustyni, zaczelismy sie rozgladoac co i jak. Miejscowi tez usmiechnieci ale juz nie byli tacy zyczliwi. za transport na piaski zyczyli sobie astronomiczne kwoty, dlatego tez sie wkurzylismy zostawilismy wiekszosc rzczy w hotelu i ruszylismy z buta w zar. Strzal w dziesiatke gdyz krajobrazy byly wysmienite. pustynia nie okazala sie byc typowym jalowym terenem, lecz tetniacym zyciem lasem tropikalnym skrajnie suchym. Z bogactwem ptakow i ciagle glodnymi chmarami gryzacych muszek ( jedyny minus tego miejsca). Jako, ze mielismy namiot moglismy sobie spacerowac bez liku i tak tez bysmy robili gdyby nie basen z kojaco chlodna woda. Tak wiec chodzilismy troche a pozniej leniuchowalismy nad pustynna oaza basenowa. Milo nam uplynely trzy dni jednak cholerne muszki zmusily nas do ewakuacji.

Wielkie kaktusy na malej pustyni

To co w Tatacoa najpiekniejsze

Sucho, suszej i but nie smierdzi
Tak tez znalezlismy sie w Bogocie, miasto stolica, ktora jak na razie wywoluje mieszane uczucia. nie bedziemy sie rozpisywac o jej walorach i antywalorach bo sa to dosc subiektywne opinie. Jak na razie rewelacyjnie nas zaskoczylo Muzeum Zlota, najwieksze tego typu na swiecie o niesamowitej kolekcji przedhiszpanskich bogactw ludow zamieszkujacych tereny Kolumbii. Muzeum bogate w zlote i srebne artefakty, a wszytsko to w nowoczesnej ciekawej oprawie.

No coz - Bogota

Bogota i jej bogactwa - Muzeum Zlota
Wciaz probujemy dopatrzyc sie innych walorow stolicy, jednak na razie bardziej chronimy aparat i nas przed kardzieza. To miasto troche przypomina polska komune - jakies takie szare i ludzie smutni. A ... jest jeden kosciol San Francisco. Bylismy juz wielu pieknych swiatyniach jednak ten kosciol z XVI w ma w sobie cos niesamowitego. Jest mroczny, potezny i przepelniony ...zapachem wiekow historii i czegos czego nie da sie opisac, przy czym czlowiek staje sie jakis taki ...malutki..
Pozdrowionka z kraju kokainy i kawy:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz